Seria felietonów, której nie miałem pomysłu nazwać #4

Dziś i jutro Liga Mistrzów, ale zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Poprzednia kolejka utwierdziła 4 wielkich, którzy zmierzą się w następnych tygodniach meczowych w wyścigu o mistrzostwo Polski.

Poprzedni weekend nie był dla mnie, jako kibica najlepszy. Remis polskich szczypiornistów z Białorusią, później przegrana Finlandii z Francją na hokejowym mundialu. Ogólnie dostałem psychicznie w dupe. Myślałem, że moje pomorskie ekipy z Ekstraklasy ucieszą trzema punktami. Wyszło pół na pół, bo Arka dostała 0:2 od Cracovii i spadła do strefy spadkowej. Łączę się więc, z braćmi z Wrocławia, w bólu. Całe szczęście Lechia wygrała na wyjeździe (pierwszy raz od października 2016) z Wisłą Kraków 1:0. Wszystko fajnie, ale tak nie do końca. Nienawidzę jak, drużyny z którymi sympatyzuję inkasują innym sprzed nosa zwycięstwo w sposób kontrowersyjny.

Pierwsza połowa była na niezłym poziomie, ale tylko dla Lechii, bo podopieczni Kiko Ramireza grali w ulubioną grę przedszkolaków: "Piłka parzy". W drugiej części Gdańszczanie grali trochę słabiej, ale Wisła nie lepiej. Miała jedynie parę sytuacji. Sędzia Paweł Gil zachował się dziwnie w dwóch przypadkach. Druga żółta kartka dla Cywki i niepodyktowanie karnego. Zaryzykuję tezę, że Kraków oszukano. Dostałem aż ochoty kibicowania rywalom Lechii w następnym spotkaniu w ramach rekompensaty, ale przypomniałem czym to się kończy. Około dwóch tygodni temu Los Blancos zrobili w członka Bayern za pomocą sympatycznego sędziego z Węgier (wolę się ograniczać, a nie pisać, że był chujem, jak fanatycy z Bawarii lub Katalonii). Stwierdziłem: Kurna! W półfinale będę za Atletico. Jak wyszło? Jak zawsze. Real wygrał 3:0, a ja już wiem, że nie będe kibicować na siłę.

Zresztą po stadionach jeździć też nie będę. Oto spis (krótki) moich stadionowych wojaży:
-Euro 2012: Chorwacja 1:1 Włochy (remis praktycznie blokujący Chorwatom wyjście z grupy, musieli wygrać w ostatniej kolejce z Hiszpanią),
-Euro 2012: Chorwacja 0:1 Hiszpania (też nie wiem po cholerę tam jechałem),
-mecz towarzyski: Polska 1:3 Urugwaj (czego ja się spodziewałem, ale ostatni mecz Obraniaka w kadrze, a przypierniczył, więc było warto. Super snajper Glik trafił do własnej bramki, a i widziałem Suareza walącego bramę Kuszczakowi),
-mecz towarzyski: Real 1:2 Fiorentina (miarka się przebrała, tylko TV).

Ogólnie czuję się dobrze w przeciwieństwie do Piotra Nowaka i Adriana Błąda. Czas na rozliczenia przyjdzie później, więc nic tylko się cieszyć z jak najwyższych miejsc twoich zespołów. Taka naszła mnie refleksja...
Dawid Komorowski

Komentarze