Seria felietonów, której nie miałem pomysłu nazwać #3


Dzisiaj krótko i na temat, bo spieszę się na mecz. Jaki? To już chyba każdy fan polskiej piłki wie najlepiej.

Tegoroczny finał Pucharu Polski odpowie głównie na jedną kwestię - pucharową. Miejsca w lidze, z których zespoły będą mogły grać w eliminacjach do Ligi Europy są uzależnione od wyniku spotkania. Jeśli wygra Arka, to wiemy kto gra od 2. rundy kwalifikacji. To właśnie zespół z Gdyni, mimo że hipotetycznie może spaść z Ekstraklasy, będzie reprezentować Polskę na europejskiej arenie. W wypadku zwycięstwa Lecha, który prawdopodobnie puchary zapewniłby sobie ścieżką ligową, walka w górnej ósemce zrobi się jeszcze bardziej zażarta. Z tego powodu, że 4. miejsce również uzyskałoby awans. 

Poza tym zdobycie pucharu dla "Kolejorza" równałoby się z psychologiczną przewagą nad Legią w kontekście wyścigu pod nazwą "kto jest najlepszy w Polsce"? Triumf smakowałby dwukrotnie, bardziej z uwagi na to, że byłby to pierwszy tytuł (nie licząc superpucharów) po dwóch latach. Oczywiście dodałoby to Lechowi 23% do umiejętności. Tak słyszałem...

Abstrahując od wyniku, wiem na pewno to, że finał będzie wielkim świętem futbolu w naszym kraju. Stadion Narodowy już gotowy, dach podobno nie ma być zamknięty. Pogoda dopisuje. Więc co robić? Nic, tylko oglądać #Nastadionie lub przed telewizorem, transmisja w Polsacie. Nie bójcie się, bez pay per view...
Dawid Komorowski


Komentarze