Biało-czerwone to barwy niezwyciężone!


Wygraliśmy. To najważniejszy wniosek po meczu z Czernogórcami. Fajerwerków nie było, ale też się tego można było spodziewać. Okazało się że trudny rywal to nie puste słowa. Było ciężko ale już po wszystkim, można rzec uff.  Mówiąc wprost mecz był tragiczny. Stadion wyglądał jak ten z Bełchatowa i poziom boiskowy pokazywał że chyba na nim występują polscy ligowcy. Przebłyski były w postaci tych co zawsze. Lewandowski dużo walczył lecz cóż może zrobić jeśli rywal nie odstępuje go na krok, z lini pomocy wyróżniał się Zieliński wraz z Mączyńskim a w obronie jedynym o którym można wspomnieć to Piszczek, choć nawet ten nie grał jakoś wyśmienice w defensywie. Wspominijmy jak wyglądała sytuacja na boisku.

Polacy zaczęli z ''wysokiego C'' i już na start Kamil Grosicki oddał strzał na bramkę gospodarzy, nie groźny ale zwiastujący dobry mecz. Jednak starcie z biegiem czasu coraz bardziej zanudzało. Polacy próbowali zaatakować lecz Czarnogórcy dobrze się bronili. Do pięknej bramki Lewandowskiego po prostu była nuda. Późniejszym okresie gospodarze zaczęli grać bardziej agresywnie co skutkowało czteroma żółtymi kartkami w pięć minut.

Po przerwie nie doznaliśmy szoku w postaci wspaniałego występu naszych rodaków, wręcz przeciwnie. Czarnogórcy od drugich 45 minut wyszli wysoko i stwarzali zagrożenie pod naszą bramką. Chociaż to my powinniśmy prowadzić po dwóch znakomitych sytuacjach ''Lewego'' i Piszczka, to stare piłkarskie porzekadło jakoby niewykorzystane sytuacje lubiły się mścić tym razem znów się potwierdziło co skutkowało remisem. Gdy stan meczu się wyrównał mecz był zacięty. Jedni i drudzy stwarzali sytuacje lecz to błysk Piotra Zielińskiego i wspaniałe wykończenie Łukasza Piszczka pozwoliło wywieźć z trudnego terenu trzy punkty.

Zespół jako całość nie grał efektownie, lecz co ważne efektywnie. Ważne ''3 oczka'' pozwolą nam teraz w spokoju oczekiwać spotkania z Rumunią gdzie jedynym problemem będzie absencja Kamila Glika. Kto za niego? Może Pitry?

Komentarze